wtorek, 5 listopada 2013

Deszczowa obfitość

Deszcz stuka o parapet. Listonosz puka do drzwi. Są, kolejne chmury, a raczej chmurki. Zamiast deszczu tasiemki. Wprost z krainy deszczowców przyleciały. Prezent, niespodzianka dla syna mojego. On obserwuje, ja się zachwycam. Podziwiam, zauważam, że są ładniejsze, niż myślałam. Ciepło robi mi się w okolicy serca. Obfitość mnie otacza.


Ta obfitość dobra zwyczajnego, codziennego. Że niby nic. A dzień staje się znośniejszy. Nawet życie nabiera sensu i kolorów. 
Tę obfitość widzę w przesyłce od nieznajomej dla nieznajomej. Tak po prostu, bo się chce. Bo się czuje. 
W mailu od nieznajomej. Długim, wzruszającym. Bliskim. 
W każdym "dzień dobry" sąsiada staruszka, który psy moje uwielbia. Z wzajemnością.
W  rozmowie z przyjaciółką. 
We wspólnie zjedzonej z mężem kromce z żółtym serem. 
W uścisku na powitanie i pożegnanie, w domku w górach, gdzie Pani od Przytulania mieszka wraz ze swymi dziećmi, zwierzętami i wszechświatem całym. 
We wspólnym tańcu z osobą, która jest dla mnie niewygodna. I nagle bliska się staje. 
W ludziach, którzy pomogli marzenie me zrealizować. 
W pierwszym wdechu powietrza wilgotnego. Słodkiego, jak u Kapuścińskiego. 
W rybie wędzonej, nadpsutej niesionej przez pół wioski w kraju dalekim. By się podzielić tym, co się ma. 
W jedynych w domu gruszkach w zalewie. Czyli ciąg dalszy dzielenia się tym, co się ma w kraju dalekim. 
W uśmiechu dziecka, kiedy spojrzysz mu w oczy po raz pierwszy. Tak naprawdę. 
W oczach mojego dziecka. Kiedy życie widzę całe. 
W ciele psów moich, kiedy czerpią z Matki Ziemi energię. I ze Słońca w pogodny dzień. 
W zasuszonych niezapominajkach. Każdego roku otrzymywanych od babci męża mojego.
W każdej torebce herbaty przyniesionej na spotkanie.
W książce pachnącej drukarnią. 
W liście wyczekiwanym. Z tęsknoty.
W tylnym lusterku, na siedzeniu u nieznajomego, który zatrzymał się na drodze. Pomógł. 
W ciele, które życie stworzyło. 
W tej pustce i samotności. Bo obecność doceniłam. 
W darowanej maszynie do pisania. 
W sile przyciągania. Dobra. 


W tan deszczowy dzień. Obfitość mnie otoczyła. 

33 komentarze:

  1. Obfitość wrażliwości Twej duszy zniewala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pięknie jak zwykle u Ciebie :) i ten cytat prawdziwy bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna mała rzecz potrafi sprawić cały ten ogrom doznań. Tak, zdecydowanie małe radości dają nam najwięcej i pozwalają budować sobie ogromne szczęście.
    Nie sposób nie zatrzymać się na dłużej nad każdym Twoim wpisem.. by doznać mocniej, by zrozumieć bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zatrzymanie, to piękny komplement. Dodaje skrzydeł mojemu pisaniu:*

      Usuń
  4. i teraz już wiem skąd miłość twa do niezapominajek :) a resztę dziewczyny już powiedziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość do niezapominajek pojawiła się na świecie wraz ze mną:) A Babcia wiedząc o niej, raczy mnie nimi:) Ściskam mocno i cieszę się, że jesteś:)

      Usuń
  5. Bo czasem do szczęścia tak niewiele potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo drobnych, bardzo miłych spraw. To piękne, że tyle ich jest i można je pozbierać i sobie uświadomić ile przyjemnych momentów przytrafia nam się na co dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę pamiętam o większości codziennie. To mnie trzyma w pionie:)

      Usuń
  7. Pięknie, pięknie!! Drobnostki dnia codziennego zebrane w całość tworzą jeden cudowny dzień <3 Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. obfitość Dajesz - obfitość Zbierasz :)) śliczne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach te zdjęcia... miło mi bardzo, że ktoś zwrócił uwagę na nie:) Chmurka jest cudna, a cytat z Kingi napisany na maszynie, która się nieustannie nacieszyć nie mogę. Gdybym tylko miała więcej czasu, to bardziej poświęciłabym się fotografii. Ale chyba w tym rzecz, że nie można mieć wszystkiego naraz:)

      Usuń
  9. Cieszmy się, że tę obfitość potrafimy dostrezc, że nas ciesza takie drobnostki, że mamy sie z kim tym dzielić <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię listopad, deszcz pukający w szyby i to, że nastraja właśnie do takich postów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, widziałam u Ciebie ten piękny listopad, do którego wzdycham:)

      Usuń
  11. Fajnie, że dostrzegasz takie rzeczy... mnie niestety deszcz przeraża, tym bardziej, że codziennie dojeżdżam dość daleko z przesiadkami ... i nie zawsze udaje mi sie zdążyć na autobus..

    OdpowiedzUsuń
  12. mnie deszcz nie przeszkadza. zawsze wychodzę z zalozenia, że z cukru nie jestem. w domu nie pozwole sie zamknąć pogodzie i moj syn ma to chyba po mnie:)
    ps. bardzo się cieszę, że podoba Ci sie imie Miłoszka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, my również się nie dajemy. Psy nam nie pozwalają (choć z tym mniejszym różnie bywa:))

      Usuń
  13. :) to się nazywa umiejętność bycia szczęśliwym :) widzisz drobne, piękne rzeczy :) doceniasz... cudownie :)


    A te nasze włosy bywają złośliwe.. ;P

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie umiesz zatrzymać się przy tym , co najważniejsze, istotne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa i Twoje odwiedziny:)

      Usuń
  15. Z dniami jest mi trudno, ale za to spotkania z ludźmi staram się traktować tak, jakby miały być ostatnimi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Odkad zamieszkalam w Rumunii, nauczylam sie cieszyc malymi rzeczmi. Sa to takie male radosci, male cuda mojej zwyklej przeciez rzczywiststosci, mojego dnia codziennego.Szczesciem jest drzewo rosnace na drodze, krowy na lace, beczenie owiec i baranow, ktore codziennie rano slysze przez okno mojej lazienki podczas porannej toalety, dzieci bawiace sie wesolo w ogrodzie, zapach szarlotki itd itd moglabym wyliczac w nieskonczonosc. Pozdrawiam serdecznie i zostaje u Ciebie na dluzej bo wiem, ze Twoj blog takze przynosic mi bedzie wiele radosci - Iza z RO

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz!